niedziela, 30 sierpnia 2015

Odpieluchowanie - próba IV


U nas temat na czasie.
Mamy 3 próby, każda po tydzień za sobą.
Wszystkie nie udane.
Syn mój ma głęboko gdzieś nocnik i wszystko co z nim związane.
Odpuściłam, bo na siłę nie da rady, bo dziecko przyjmuje leki które mają działanie moczopędne a razem z nimi wypijane ogromne ilości płynów powodowały w ciągu 15 min nawet 5 par mokrych majtek które w ogóle nie robią na nim wrażenia i może bawić się dalej.
Jednak jak słysze gadanie wszystkich w koło to mnie szlag trafia, że duży chłpiec, że ciepło to tym bardziej powinnam działać, że "na siłę" przytrzymać aż zrobi, raz, drugi, trzeci i się nauczy.
I tak ciągle a ja ciągle tłumaczę, że przyjdzie czas.
W końcu dla świetego spokoju zrobiłam kolejne podejście, jednak inne niż wcześniej.
Kupiła matka drugi nocnik a misiowi założyła pieluchę :)
Zaczęła posadzać misia, potem synek sam mu pieluchę ściągał i sadzał, odwracałam na moment uwagę młodego i wody w nocnik nalałam, miś wstał a tam siusiu i brawo dla pluszaka, do "grubszej" sprawy służy nam plastelina.
Tak z 4 dni, dziś najmłodszy posadził misia a obok niego mama posadzila go, dziecko nie zwiało - pierwszy sukces.
Na razie jedyny bo nocnik pusty a po chwili gatki mokre i tak za każdym razem.
No cóż, pierwszy dzień, na razie się nie poddaję, będziemy próbować nadal, jeśli dzieć zwiewać z gołą pupą już nie będzie może a nóż się uda.
O sukcesie wspomnę, porażkę przemilczę :)

czwartek, 27 sierpnia 2015

Jestem mamą

Jeszcze za czasów szkolnych a dokładniej gimnazjum, na jednej lekcji pan od niemieckiego "wróżył" nam przyszłość. Każdy uczeń mówił kim chciałby być w przyszłości a potem on przedstawiał swoją wizję.
Przyszła kolej na mnie, ja zawsze dobra uczennica z ambitnymi planami - medycyna mi sie marzyła, skończyć szkołę, potem liceum, studia... zostać lekarzem.
Wizja owego pana była zupełnie inna.
Lekarzem nie będziesz, widzę cię w domu z mężem i dziećmi.
Buntowałam się wtedy, no bo jak jakiś facet może wiedzieć co ja w życiu robić chcę, kim zostanę, jak wszystko się potoczy.
Skończyłam gimnazjum, poszłam do liceum tak jak w planach swoich miałam.
W między czasie poznałam swojego obecnego męża, zamieszkaliśmy razem a ja poczułam potrzebę i chęć ogromna posiadania dziecka.
W wieku 19 lat urodziłam pierworodnego, potem ślub, później urodziła się Myszorka teraz jest też Misiek.
Nie jestem lekarzem, nie poszłam na studia.
Słowa pana od niemieckiego sprawdziły się w 100%, jestem "kurą domową", wychowuję dzieci, zajmuję się domem, nie pracuję zawodowo, kariery nie robię ale jakoś mi to nie przeszkadza :)
Wręcz przeciwnie, czuję, że to jest mój czas i moje miejsce i choć znowu jest pod górkę i problemów się nawarstwia nie zamieniłabym tego mojego nudnego życia na inne.




poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Uroki mojej gromadki :)

Starszaki chyba się dziś zmówiły, oboje dali nieźle popalić.
Cały dzień toczone wojny, krzyki.
Płacz i tylko mamaaaaa!
Interwencaj raz, drugi trzeci, piąty, dziesiaty...
Cholerka ileż można.
Matka nie wytrzymała.
Oboje rozdzieleni, jedno w jednym pokoju, drugie w drugim.
Jak na dworze jedno w piaskownicy to drugie na na drugim końcu ogródka.
Chwila ciszy, każde zajęło się sobą.
Do czasu kiedy najmłodszy wstał z drzemki.
Pozabijali by się o niego, nagle oboje koniecznie bawić się z nim muszą, ciąną go, prawie wyrywają sobie jak jakąś lalkę.
Pj nie, oboje do domu zgarnięci.
Koniec, ty czytasz, ty piszesz.
Najstarszy książkę w rękę dostał, córa zeszyt.
Liczę na chwile ciszy i co?
I jeszcze gorzej, najmłodszy wojcować im zaczął, ołówek podbierał, zeszyt wymiętolił i ryk.
Wyzywanie juz nie tylko siebie ale i najmłodszego.
WARIATKOWO!
I po co to wszystko się pytam?
Wieczorem kochane rodzeństwo.
Po kąpieli mały u siebie błogo zasnął.
Starszaki wspólnie w jednym łóżku bajke oglądali, gadali, śmiali się.
A teraz razem spią :)


Pierwsza dwukołowa bryka naszego smyka

A mowa o naszym rowerku biegowym.
Posiadamy dokładnie taki jak na zdjęciu
Rowerek był prezentem na roczek.
Przeznaczenie jego to 2-4 lata.
Nasz smyk pierwsze próby miał za sobą w wieku ok 19 mies.
Mając 20 mies. wiedział o co chodzi i coraz pewniej zaczął się przemieszczać.
Na dzień dzisiejszy ma 2 lata i miesiąc -  śmiga jak szalony.
Porównania z innymi rowerkami nie mam, ten bynajmniej sprawdza się u nas całkiem nieźle.
Jest lekki, nie raz na spacerze zdarzyło mi się go taszczyć.
Koła pankowe czy plus to nie wiem ale na wagę wpływają napewno, nam nie przeszkadzają zupełnie.
Na tych cudnych nierównych chodnikach bez problemu dają radę.
Regulacja siodełka i kierownicy.
Ogranicznik skrętu.
Hamulec, u nas na razie nieużywany.
I siodełko które na chwilę obecną jest minusem.
Nie jest wyprofilowane i zdarza się, że małemu papa zjeżdża.
 Nie jest to jakoś bardzo uciążliwe ale jednak.
Może jak pamka się pozbędziemy, lub inne portki to coś zdziała.
Na dniach spróbujemy.






piątek, 21 sierpnia 2015

Relacje braterskie


Najstarszy lat 10, najmłodszy 2 latka.
Różnica wieku spora, jednak nie przeszkadza aby były fantastyczne relacje między nimi.
Jeszcze będąc w ciąży najstarszy doczekać sie nie mógł na pojawienie się braciszka, z własnych zaoszczędzonych pieniążków kupił mu kocyk i pierwszą grzechotkę.
Po narodzinach trochę się zmartwiłam, Pierworodny podchodził z dystansem, na ręce wziąść nie chciał, nie pocałował, nie pogłaskał.
Siedział przy łóżeczku i patrzył - nic więcej.
Na szczęście z każdym kolejnym dniem było coraz lepiej.
Głaskanie po główce, przytulanie, chęć trzymania na rękach, pomoc przy braciszku bez mojego proszenia o nią.
Najstarszy stał się bardzo opiekuńczy.
Misiek miał go na każde zawołanie czyt. zapłakanie :)
Później zabawy, rozśmieszanie, wygłupy, noszenie na rękach i pierwsze kroki postawione od mamy w stronę brata.
Wszystkie te drobnostki sprawiły, że serce rośnie jak na Nich patrzę.
Tulą się i całują.
Chodzą na spacerach za rękę. śmieją się razem jakby jeden był zależny od drugiego.
Pierworodny jest jedyną osoba która nie została ugryziona bądź uszczypnięta przez najmłodszego bo Buba jest aja aja i w druga stronę, ten nie złości się na małego nawet gdy coś mu zniszczy czy zabierze.
I te roześmiane pyszczki gdy po dłuższym czasie się zobaczą.
Przywitanie po powrocie z wakacji nie z mamą a właśnie z bratem w pierwszej kolejności.
Mam nadzieję, że z biegiem czasu ya więź nie straci na sile tylko się wzmocni jeszcze bardziej.


Podsumowanie dnia :)

Miły dzień za nami.
Pobódka o 8.00, śniadanko i w drogę.
Zakupy wyprawkowe, wszystko skompletowane.
Zakupy lumpowe - dzieci szafa w szwach pęka.
Bank zaliczony.
Plac zabaw również.
Obiad na ogrodzie.
Kawa i pogaduchy w dobrym towarzystwie.
Przez 2 godz. 5 dzieci w domu - oj działo się.
Mnustwo śmiechów i zabawy.
Harce na dworze trwają do tej pory - dzieciaczki ani myślą aby do domu się zwinąć.
Nie wołam, nie naciskam w końcu jeszcze wakacje a ja się cieszę, że brygada woli po dworze buszować niż w domu przed tv lub komputerem.

P.s. Dziś najmłodsze dziecię znowu  w dzień spania nie zaliczyło.
Aż się boję, że wieczorne spanie ponownie potraktuje jak drzemkę.


czwartek, 20 sierpnia 2015

Nie po mojej myśli

Ręce opadają.
Wczoraj jak pisałam, dziecia spać nie polożyłam.
Bez problemu wytrzymał do 18.30.
Potem kolacja, kapiel i ok 20 kakao i lulu.
Dziecko spi, matka się cieszy.
Starszaki równie szybko padły po całym dniu na dworze.
Radośc moja jednak nie trwała zbyt długo, godz. 22.30 i gzub wstałwyspany, pełny energii.
Walczyłam z nim do późnych godzin nocnych, zasnął dopiero ok 2.00.
Wniosek mój taki, że wieczorne pójście spać potraktowł jak dzienną drzemkę.
Dziś jakimś cudem za to przysnął ok południa, raptem 1,5 h i już był na nogach.
Do 19 na dworze buszował,  po czym wzięłam, wykąpałam, kolację dałam i położyłam z myślą, że jednak zmęczony i zasnąć raczy.
A on co? Leży koło mnie na łóżku i ani myśli o spaniu, coś czuję, że o spokoju prędzej niż 22 nie mam co marzyć.
Czekam na początek roku szkolnego, gdzie obowiązkowa pobódka  o 6.30 będzie (a nie jak teraz 8-9), może najmłodszy zacznie inaczej funkcjonować.

środa, 19 sierpnia 2015

Czyżby koniec spania?

Chyba nadszedł czas na pożegnanie drzemki w dzień.
Do tej pory, kimki młodego były mi na rękę, 2-2,5 h to był czas który miałam dla siebie.
Ale już od jakiegoś czasu więcej złego niż pożytku z dziennego spania.
Drzemka była w coraz to późniejszych godzinach, moje próby wcześniejszego położenia kończyły się płaczem, uciekaniem z łóżka i dalszą zabawą w najlepsze.
A matka walczyła i walczyła po czym dziecko sie poddawało i w końcu zasypiało ale o której...
Zasnięcie o 15.30 to istne szaleństwo.
Wieczorkiem ślepka jak pięciozłotówki i energii na buszowanie całą noc.
I nawet kilku godzinne herce na dworze nie były w stanie wymęczyć dziecia tak aby zasnął o przyzwoitej godzinie.
Gdzie matka będzie miała trochę czasu dla ojca, chęci na długa kąpiel, czy jakiś film obejżeć a tak po zaśnięciu młodego czylo ok 23 padam ja.

Dziś dziecia nie polożyłam, do południa nie w głowie było mu spanie, po obiedzie stwierdziłam, że już za późno.
Na razie dzielnie się trzyma, 
Jak będzie z nocą to się okaże.
 Dopijam kawę i zmykamy z powrotem na dwór
Niech dzieciarnia się pożądnie wyszaleje bo po cichutku liczę na spokojny, długi wieczór...


wtorek, 18 sierpnia 2015

To będzie dobry dzień :)


6.00 rano, dziecię jak w zegarku budzi się, bierze cały niezbędny asortyment czyt. trzy podusie i kołderkę i wędruje do łóżka rodziców.
Ojciec wstaje, miejsce w wyrku robi, chwila przytulania, łaszenia się i mimo pogody dodatkowego grzania matki.
Pije kakao po czym błogo z powrotem zasypia przy maminym boku :)
Nie raz planuję aby w tym czasie dupsko podnieść, mam dobre 2 godziny aby ogarnąć cosik za nim cała brygada wstanie, kawę w spokoju wypić ale na planach w 90% się kończy.
Leżę przy najmłodszym, głaskam, tulę, patrzę i patrzę i patrzę i napatrzeć się nie mogę.
Lubię takie poranki :)

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Wielomatka to ja :)

Mama trójki dzieci.
W oczach innych, zmęczona, narobiona, zaniedbana.
Takie słowa padły nie raz w moim kierunku.
Że pewnie ciężko, ze czasu na wszystko brak,  wzrok politowania czułam na sobie nie raz.
Ile w tym prawdy, jak jest u nas?
Zmęczona  - pewnie, że tak, ale nie dziećmi :)
Narobiona - czasem też, ale kto nie jest?
Zaniedbana - hmmm, zależy co kto ma przez to na myśli, ja osobiście na co dzień lubię dżinsy, adidasy czy baleriny, szpilek nie nosze bo nie lubię, makijaż od święta, kiecka na jakieś wyjście ale czy to znaczy, że zaniedbana? Nie chodze w przetłuszczonych włosach, w porozciąganych dresach czy też w wymiętej, poplamionej bluzie :)
Ciężko jest - i owszem, zawsze pod górkę ale jakoś specjalnie nie jest to dla mnie powód do nażekania.
Brak czas - a w życiu! wszystko kwestia organizacji i zaangarzowania drugiej połówki w codzinne obowiązki.
Dla mnie to, że chłop pracuje nie zwalnia go z innych czynności.
Bynajmniej u nas tak jest.
Dzięki temu ja mam czas dla siebie, nigdy nie musiałam kąpać się w biegu z płaczącym dzieckiem pod drzwiami, jeść na szybcika, czy sprzątać po nocy.
Czas znajdzie się też na przyjemności, książkę, samotne wyjście na pogaduchy,

Najlepsze w takim gadaniu innych jest to, że słowa padają z ust osób nie posiadających dzieci, bądź takich co jedno mają i zawsze zastanawiam się skąd oni mają pojęcie jak jest.
Ja rozumiem, że nie zawsze kolorowo, nie raz sama w duchu przeklinam gdy setny raz podnoszę zabawkę z podłogi, albo gdy dzieciarnia toczy między soba wojny i słyszę tylko mamoooo....
Ja rozumiem, że nie każdy facek kwapi się aby coś w domu zrobić, uważa, że zarabia i na tym kończą się jego obowiązki.
Rozumiem też, że znajdzie się mamuśka która sobie poprostu nie radzi, 
ale to nie znaczy, że wszystkie mamuśki kilkorga dzieci należy wrzucać do jednego worka.
Dla mnie posiadanie dzieci daje i tak bilans na duży + a te drobne niedogodności są niczym w porównaniu ze szczęściem :)
Ale o tym innym razem.

Przedstawiamy się :)

Ja czyli mauśka, kura domowa, pani domu - to tak w skrócie.
Małżonek, ojciec moich dzieci, partner życiowy, "głowa rodziny"
Dzieciaczki  - sztuk 3 :)
Pierworodny lat prawie 10.
Corcia środkowa lat za jiedługo 7.
Najmłodszy potomek 2 lata.

Blog o naszej rodzince, głownie dzieciaczkach.

Zapraszam na kawkę i do dalszego czytania :)