wtorek, 1 grudnia 2015

Taryfa ulgowa

Coś z czym walkę zaczęłam.
Mowa tu oczywiście o najmłodszym i jego przywilejach z racji wieku.
Sama do sytuacji kiedy to najmłodszy górą nad starszym rodzeństwem staram się nie dopuszczać, choć przyznać się muszę iż zdarzyło się, że nakazałam Myszorce dać mu "coś" co ona miała a on koniecznie to chciał bo ryk jak by ze skóry obdzierali.
I gadka bo on malutki, bo nie rozumie itp.
Początkowo starszaki jakoś specjalnie się nie buntowały, ustąpiły i było ok.
Jednak z czasem i wiekiem wymuszenia ze strony najmłodszego nabrały na sile, wszystko co dzieciaczki miały on musiał też a, że wiedział iż płacz zawsze skutkował no to ryk i cel osiągnięty.
Najmłodszy się uspokoił bo dostał co chciał, jednak starszaki naburmuszone, obrażone Misiek dostaje czego chce. 
I niestety tak faktycznie było.
Jednak koniec!
Dzieć już na tyle duży i kumaty i są pewne granice.
Nie wszystko może w swe łapki dostać, nie wszystko może mieć a wymuszaniem więcej u mnie nic nie zdziała.
No właśnie, u mnie.
Bo z ojcem to zupełnie inna bajka.
Misiek najmłodszy, Misiek malutki i według tatusiowych zasad taryfa ulgowa cięgle obowiązuje.
Dzięki temu po powrocie taty z pracy dziecię uśmiechnięte, zadowolone a że w pokoju obok córka która w złości potrafiła wykrzyczeć, że brata nie lubi nie było już istotne.
Więc walkę z tym zaczynam. Takie same zasady mają obowiązywać WSZYSTKICH bez wyjątku na płeć czy wiek :)
Mimo iż każde z nas ma odmienne zdanie co do wychowania i szanujemy je wzajemnie to w tym przypadku będę nieugięta bo momo tego, że najstarszy bardziej wyrozumiały Myszorka nie raz odbierała takie zachowanie jak większą miłość do najmłodszego niż do niej.
Tak oczywiście nie jest i nie chcę aby którekolwiek takie odczucie miało.